wtorek, 2 kwietnia 2013

Rozdział 14 (2)

 

Była zdecydowana. Wiedziała, że jest w domu i wiedziała, że chce to wykorzystać. Po prostu mu to powie, a co on z tym zrobi, to już inna historia. Jednak z każdym kolejnym schodkiem jej zdecydowanie malało. Kilka ostatnich stopni pokonała już w mozolnym tempie. Stanęła na przeciwko eleganckich, brązowych drzwi bez numeru. Już unosiła rękę zaciśniętą w pięść, aby do nich zapukać, jednak kilka milimetrów od drewna zatrzymała ją. Zerknęła na dzwonek, który znacznie łatwiej było by nacisnąć. Niestety, jak poinformował ją portier, w całym budynku z powodu awarii nie ma prądu. Odeszła kilka kroków. A jednak jest za miękka. Spuściła wzrok i ze łzami w oczach zaczęła zbiegać po schodach. Jakieś niewyobrażalne przeznaczenie, kazało Buttonowi wyjść w tym momencie z mieszkania. Kiedy tylko zobaczył znikający za zakrętem skrawek doskonale mu znanej czarnej torby, w której wszystko ginęło niczym w studni bez dna, poderwał się z miejsca i biegiem ruszył za Amy.


- Będę ojcem! - wykrzyczał, wchodząc do Woking i wyskakując lekko w powietrze. Wszyscy dookoła spojrzeli na niego zadziwieni, pozostawiając dotychczasowe zajęcie. Pierwsza obudziła się grupa zwiedzająca fabrykę i zaczęła entuzjastycznie klaskać. Pracownicy dołączyli do nich po chwili, dalej nie bardzo rozumiejąc o co się rozchodzi.
- A co tu się dzieję? - zapytał Martin, marszcząc brwi i stając wraz z Lewisem tuż za Buttonem. Ten szybko się odwrócił i rzucił na szefa, by go uściskać.
- Będę ojcem szefie! - wykrzyczał mu niemal do ucha, aż tamtemu zaczęło w nim dzwonić. Brytyjczyk roześmiał się głośno i poklepał swojego kierowcę po plecach. Stojący obok Hamilton na chwilę znieruchomiał.
- Będę wujkiem! - oznajmił wszystkim i wskoczył na dwójkę ściskających się mężczyzn.


Jenson Button wysiadł ze swego srebrnego bolidu, stanął na jego nosie i uniósł ręce do góry, na znak, że McLaren się podniósł. Pomimo niezbyt udanego początku, teraz wygrał wyścig i powrócił do gry. Zeskoczył i podał rękę swojemu nowemu partnerowi - Perezowi, który uplasował się tuż za drugim Massą i niewiele brakło, by go wyprzedził. Szybko zdjął kask i przekazał go ojcu. Po podziękowaniu mechanikom podszedł do blondynki, dzierżącej na rękach jego małą kopię, w czapce McLarena i ani trochę wystraszonego tym, co dzieję się dookoła. Pocałował ją i z uśmiechem podziękował, że tu jest. Wziął malca na ręce i ku jego wyraźnej uciesze machając fanom udał się w kierunku podium. Checo i Felipe widząc to roześmiali się i natychmiast przywitali z nowym ulubieńcem Formuły 1. Jamie Lewis Button stał się prawdziwym oczkiem w głowie tego sportu. Wspólnie z synkiem wysłuchali hymnu i odebrali nagordę, którą chłopczyk bardzo chciał samodzielnie dzierżyć, nie bacząc na jej wagę. Mały Button skradł na podium całe show kierowcom, którzy jednak nie mieli nic przeciwko i zamiast oblewać się szampanami zaczęli się wygłupiać, by po chwili ustawić się do pamiątkowego zdjęcia. Amy stojąc na dole, przy tuż przy barierce i trzymając w dłoniach kask swojego mężczyzny uśmiechała się promiennie, obserwując to, co działo się na górze. Nie mogła sobie wymarzyć lepszego zakończenia tej historii. Rodzina, którą tworzyli w trójkę, była najlepszym co kiedykolwiek jej się przytrafiło.

~*~
Zapraszam na Here I am. Jest już prolog :)