niedziela, 23 grudnia 2012

Rozdział 5

- Dalej cię to męczy? – zapytał Victor, przyglądając się niezbyt ciekawej minie swojej towarzyszki. Wybiegła gdzieś daleko myślami, co było wyraźnie widać. A on nie należał do osób, które lubiły gdy igrnorowało się ich monologi.
- Tak. – westchnęła, spoglądając na paddock. To nie był jej świat. Zdecydowanie wolałaby być teraz na którymś z kortów tenisowych i oglądać mecz, a potem o tym napisać. Uznała to za wyzwanie, któremu jako dobra dziennikarka musi sprostać jak najlepiej. Chciała, żeby Jamesowi opadła szczęka i postanowiła przyłożyć się do tego zadania, ale naprawdę marzyła by ponownie oglądać grę w tenisa. Nie po to się przemogła aby oglądać swoją ukochaną dyscyplinę bez łez w oczach, żeby teraz latać po jakiś torach.
- Zobacz ilu tu przystojniaków! – ożywił się mężczyzna, po odejściu kelnera. Amy pokręciła rozbawiona głową, zabierając się za swoją sałatkę. – No co trzeba wszędzie szukać pozytywów!
- Musisz mnie tego nauczyć.
- A ty znowu jesz to zielsko? Nie przesadzasz? – teraz to on pokręcił głową. Blondynka niewyraźnie zapytała dlaczego, co zabrzmiało bardziej jak „daleho” i obydwoje parsknęli głośnym śmiechem.
- No to masz okazję wszystko wyjaśnić. – rzucił Davis, dyskretnie wskazując w kierunku wejścia. Odetchnęła głęboko i ruszyła za mężczyzną.


Dla niego wyścig się już skończył. Reszta miała jeszcze wiele walki przed sobą. On zakończył rywalizację w tyle bolidu Williamsa i zareagował na to zupełnie jak nie on. Zamiast udać się spokojnie do swojej przyczepy, Button ruszył na Maldonado z ogromną chęcią objaśnienia mu do czego służą lusterka. W ostatniej chwili porządkowi przywrócili go do porządku. Usiadł przy stoliku najbardziej oddalonym od ludzi i ukrył twarz w dłoniach. Kiedy ponownie otworzył oczy ujrzał przed sobą Amy.

- Możemy porozmawiać? – zapytała, uśmiechając się niepewnie. No proszę, takiego wyrazu jej twarzy dawno nie widział, zazwyczaj była aż zbyt pewna siebie.
- Chyba musimy. – odparł i wstał. Nie miał zamiaru robić tego tutaj. Kiedy znaleźli się na zewnątrz Brytyjczyk przyśpieszył kroku i blondynka ledwo za nim nadążała, przeklinając się w duchu za założenie zbyt wysokich obcasów. Kiedy w końcu dotarli gdzieś pomiędzy ciężarówki McLarena a ich przyczepy, zatrzymał się gwałtownie. Renwick rozejrzała się i ściągnęła brwi.
- Między nami zrobiło się…dziwnie  – wymruczał, wkładając ręce do kieszeni spodni. No nie da się ukryć, zauważyła trochę złośliwie, na szczęście tylko w myślach.
- Jenson, ja…ja muszę wiedzieć o co ci wtedy chodziło. – rzuciła, przypatrując się niemal każdemu jego ruchowi. Spojrzał na nią tym samym wzrokiem co podczas ich ostatniego spotkania i blondynka była bliska cofnięcia się dla bezpieczeństwa o kilka kroków. Ale jej ciekawość zatrzymała ją w miejscu. I nie musiała długo czekać, aż podejdzie bliżej, przyciągnie ją do siebie i wpije się w jej usta. O kurwa, przemknęło jej przez myśl, kiedy mogła już myśleć w jakimś stopniu racjonalnie. Bo tego się nie spodziewała. Ani jego zachowania, ani tym bardziej swojej reakcji. W końcu to jej przyjaciel. PRZYJACIEL. Bardziej spodziewałaby się tego, że z tego pocałunku po prostu nic nie wyjdzie i zapomną o całej sprawie. A tymczasem ona oddawała jego coraz intensywniejsze pocałunki. Mocny zapach jego perfum, sprawił, że aż zakręciło jej się w głowie, mimo iż czuła go tyle razy. Delikatny zarost Jensonowej brody lekko drażnił jej skórę.
- O to. – odparł krótko Button, wypuszczając wciąż zszokowaną kobietę ze swoich objęć. Spojrzała na niego wielkimi jak spodki oczami i dotknęła ręką swoich rozpalonych ust. Dopiero teraz wszystko się skomplikowało.
- Jenson, ja… - zająknęła się, tak naprawdę nie wiedząc co ma teraz powiedzieć. Bo jej myśli krążyły teraz bardziej wokół jego pocałunków, niż tego jak wybrnąć z tej sytuacji. Cholernie popierdolonej sytuacji. Z pomocą przyszedł jej kierowca.
- Nie mogę cię do niczego zmuszać, słońce. – kąciki jego ust powędrowały nieznacznie do góry. Teraz nawet nazwanie jej słońcem, miało zupełnie inne brzmienie niż zazwyczaj. Wplątała rękę w swoje blond fale i spojrzała w kałuże odbijającą logo brytyjskiego zespołu. Milczał i po raz pierwszy ją to denerwowało. Zdawała sobie bowiem sprawę, że oczekuje jakiegoś ruchu z jej strony. A ona najnormalniej w świecie zwariowała.


Piąty raz skasowała, jedyne zdanie które udało jej się skleić i oparła czoło o zimny blat swojego biurka. Jeszcze nigdy, jej myśli nie skupiały się na czymś tak bardzo, że nie mogła napisać niczego sensownego. Tym bardziej, że jej krótki artykuł o Vettelu, który najprawdopodobniej po zebraniu przez nią materiałów miał jej dość, nie należał do arcytrudnych. Notatki leżały porozkładane na biurku, a przed nią plan artykułu, który sobie nakreśliła. Za nic nie mogła jednak go zacząć. Ciągle coś jej nie pasowało i zaczynała od początku.

- Amy, James chce cię widzieć. – poinformowała Ellen, wchodząc do jej pokoju. Blondynka dźwignęła się i spojrzała w lustro. Związała włosy w koński kucyk i udała się wprost do swojego szefa. Kiedy ją zobaczył uśmiechnął się do niej szeroko. Nie spodobało jej się to.
- Mówiłam, że się do tego nie nadaję. – mruknęła, siadając w jednym z dwóch foteli, wyglądając przy tym jakby miała za sobą kilkanaście godzin ciężkiej pracy, a było jeszcze przed południem. Hough spojrzał na nią ze zdziwieniem i podsunął pod nos dwie kartki.
- Ale ten wywiad z Raikkonenem jest świetny! – oznajmił. Renwick sięgnęła nieufnie po kartki. Faktycznie była to rozmowa z Finem.
- Nie żartujesz sobie ze mnie? – zapytała dla pewności. Pokręcił głową, opierając łokcie na blacie biurka.
- Wiedziałem, że sobie poradzisz. – oznajmił, poprawiając się w fotelu. – Czekam jeszcze na twój artykuł o Sebastianie.
- Dlaczego właściwie mnie przeniosłeś? – zagadnęła Amy, zanim nacisnęła na klamkę potężnych drzwi. Właściwie wszystko zaczęło się walić od dnia w którym oznajmił jej, że na razie pisać o tenisie nie będzie. Chciała więc wiedzieć, cóż takiego skłoniło go do decyzji o przeniesieniu jej.
- Miałaś za mało wyzwań. A tobie się nudzi, kiedy się ich przed tobą nie stawia. – uśmiechnął się do niej. Coś w tym było. Jakby głębiej się nad tym zastanowić, to to "coś" było przerażająco duże.


-Victor, to mi wcale nie pomaga. – jęknęła, ocierając czoło podwiniętym rękawem jakiejś starej koszuli. Machnęła kolejną kreskę i zdała sobie sprawę, że oszpeciła całkiem ładny kawałek płótna. Od zawsze wiedziała, że nie ma za grosz talentu plastycznego. Brytyjczyk wychylił się zza swojej sztalugi i zaczął się śmiać wskazując na jej czoło. Blondynka spojrzała w lustro i po chwili dołączyła do niego. Nie dość, że upewniła się w fakcie, że artystką nie zostanie, to jeszcze maznęła sobie czoło. O! I policzek też. Pokręciła głową, odkładając pędzel na jego miejsce i usiadła w ogrodowym fotelu na balkonie.

- Co zamierzasz zrobić? – zapytał Davis dołączając do niej. Podał jej szklankę z lemoniadą, którą natychmiast opróżniła.
- Pójść do niego.


~*~
Nie ma nic lepszego niż grypa na święta -.-
Moje drogie! Chciałabym złożyć wam życzenia miłych, spokojnych Świąt Bożego Narodzenia, mnóstwa prezentów, wspaniałej świątecznej atmosfery i szczęśliwego Nowego Roku :)

1 komentarz:

  1. Świetne opowiadanie. Kiedy kontynuacja - rozdział 6?

    OdpowiedzUsuń