piątek, 15 marca 2013

Rozdział 12


Po powrocie z Finlandii Amy się pochorowała. Nie cierpiała tego, jak chyba każdy. Drugi dzień leżała w łóżku zakatarzona, z chorym gardłem i gorączką, która powodowała, że na przemian trzęsła się pod trzema kocami i kołdrą, albo wachlowała się książką bo było jej tak gorąco. Bolały ją niemal wszystkie mięśnie, głowa i kręgosłup. Żałowała, że poniosła ją wyobraźnia i nie wzięła tam naprawdę ciepłych rzeczy do ubrania. Po pracy wpadał do niej Victor, pilnując żeby brała wszystkie leki i jadła więcej niż dotychczas. Zabierał też Lenny'ego na spacery. Była mu za to niezmiernie wdzięczna.
- Zachowujesz się jakbyś był moją babcią. - zaśmiała się, po wysłuchaniu opowieści co też takiego Brytyjczyk zaserwuje jej na obiad. Jeżeli przeszło jej przez myśl, że przynajmniej trochę schudnie, to musiała chwilowo zapomnieć, że przyjaźni się z Davisem. On cierpiał chyba na brak zajęć pomiędzy pracą, jogą, koszykówką i malowaniem.
- Bo wyglądasz jak kościotrup. - oświadczył, podając jej pomarańcze. Wzięła ją i zaczęła obierać ze skórki. Ona by chciała wyglądać jak kościotrup.
- Przesadzasz. - pokręciła głową, patrząc jak Lenny wbiega do jej sypialni i wskakuje na łóżko. Ułożył się obok niej, kładąc pysk na jej brzuchu i przypatrywał im się tym swoim mądrym wzrokiem. Był bardzo towarzyskim psem. Kiedy tylko ktoś przyszedł, czy coś się działo, on musiał przy tym być.
- W sumie to może lepiej, że się pochorowałaś, przynajmniej mogę cię bezkarnie tuczyć. Odkąd tak się pomieszało z Guziczkiem to marniejesz w oczach. Nie patrz na mnie z wyrzutem. Mam prawo mówić ci prawdę. - rzucił, głaszcząc labradora. Victor i jego szczerość.


- Amy, no dawaj. Wyluzujesz się! - Victor poruszył brwiami. Renwick skrzywiła się nieznacznie, wprawiając mężczyznę w załamanie. W ostatnim czasie chodziła przygnębiona, prawie nic nie jadła i coraz częściej podczas rozmów odpływała do innego świata. Coraz bardziej go to niepokoiło.
- Do jasnej cholery, nie pajacuj! Bo zacznę żałować, że zamiast pomóc ci naprawić sprawę z Djoko, pchałem cie w ramiona Guzika. - rozłożył się  teatralnie na okrągłym fotelu i mierzył ją srogim wzrokiem. Brakowało mu już ostatnio argumentów na nią. A Victorowi Davisowi naprawdę rzadko brakuje argumentów.
- O co ci chodzi? - zmrużyła gniewnie oczy, jakby chciała wypalić mu dziurę w klatce piersiowej.
- O to, że za czasów Nole łatwo było cię wyciągnąć na imprezę i nie wyglądałaś jak siedem nieszczęść, a z twoją urodą i seksapilem to trudny do osiągnięcia stan. - oświadczył. Victor był człowiekiem, który nie bał powiedzieć się prawdy, a że dotyczyło to Amy to uznał za obowiązek, oznajmienia jej tego.
- Czyli co, nagle zmieniłeś zdanie i uważasz, że powinnam być z Novakiem, a nie z Buttonem?! - wstała poddenerwowana i podeszła do okna. Wpatrywała się w nie jak zaczarowana, zakładając ręce na wysokości piersi. Aż przerażało to, jak schudła w ostatnim czasie i jak blado wyglądała. Miał wrażenie, że przed nim stoi jakiś duch, zjawa, ale nie rzeczywista Amy, która niedawno z rumieńcami opowiadała o randce z kierowcą F1.
- Ja ci tego nie sugeruje. Źle mnie zrozumiałaś. Chodzi o to, żebyś ponownie zaczęła żyć. - zaczął gestykulować, jak zawsze kiedy się denerwuje. Dziwne, że jeszcze nie odleciał.
- Przecież... - nie zdążyła dokończyć. Złapała się za skroń i po chwili osunęła się miękko na ziemie, doprowadzając Davisa do stanu przedzawałowego.


Kiedy blondynka powoli otworzyła oczy to, co ujrzała było zaskakujące. Przymknęła je więc z powrotem, zacisnęła mocno powieki, jakby chciała się naprawdę obudzić. To było niemal jak jakiś zły sen. A na dodatek uświadomiła sobie, że kompletnie nie pamięta jak mogła się tu znaleźć. Kiedy ponownie otworzyła oczy nic się nie zmieniło. Ku jej rozpaczy.
- Co tu się dzieje? - wychrypiała, próbując się podnieść, jednak cała trójka dopadła do niej i zakazała tego robić, a Victor wskazał na stojącą obok kroplówkę. Nie cierpiała kroplówek. Od dzieciństwa nie cierpiała kroplówek, zastrzyków i ogólnie szpitali. Przypominało jej zbyt wiele bolesnych rzeczy.
- Napędziłaś mi niezłego stracha. - oświadczył po chwili Davis. Uśmiechnęła się do niego przepraszająco.
- Lekarz powiedział, że jesteś przemęczona i powinnaś zacząć jeść. - wyskoczył Jenson, stojący po drugiej stronie łóżka. Uniosła głowę, by mu się przyjrzeć, po czym spojrzała na wprost, gdzie stał uśmiechnięty co prawda, ale wyraźnie strapiony Nole. Przez chwile sądziła, że ponownie zemdleje. Chciała się podnieść, ale tym razem przeszkodziła jej igła w żyle. Och jak ona tego nie cierpiała.
- Wspaniale. Wiem już, że was przestraszyłam, dlaczego zemdlałam i że potwornie denerwuje mnie ta igła, ale mogę wiedzieć, co wy dwaj tutaj robicie? - zapytała, przenosząc wzrok z Serba na Brytyjczyka i z powrotem. Obydwaj spuścili wzrok. Tak, na pewno o to jej chodziło.
- Proszę was, nie pomagacie. - rzuciła, a zanim którykolwiek z nich zdążył się odezwać do sali wszedł lekarz, na którego widok Victorowi aż zaświeciły się oczy.
- No proszę, ledwo się pani obudziła, a już tylu adoratorów dookoła. - rzucił, uśmiechając się do niej, tuż po tym, jak wyprosił mężczyzn na korytarz. Odmruknęła, że zdecydowanie wolałaby tego uniknąć.
- Wie pani, ja tam się im nie dziwie. - puścił jej oczko, rozbawiając ją. Widocznie taki miał cel. Po przeprowadzeniu krótkiego wywiadu, oznajmił jej kilka rzeczy i wyszedł po wypis. Pierwszy wszedł Davis, na wejściu oznajmiając, że lekarz jest boski. Amy pokręciła głową.
- Powiesz mi, co oni tutaj robią?
- Djokovic był akurat w redakcji, to nie moja sprawka. Ale żebyś widziała jak zbladł! Panowie z pogotowia myśleli, że będą musieli interweniować drugi raz! - zaśmiał się, siadając na krzesełku, obok jej łóżka. Uśmiechnęła się delikatnie. Nole zawsze się o nią troszczył, a ona nie chciała tego zauważyć, bo traktowała to wszystko, jak dobrą zabawę. No i się doigrała. Zapytała Brytyjczyka o Jensona.
- A do guzika zadzwoniłem, bo uznałem, że to dobry moment. Novak trochę zepsuł ten plan, ale co tam - machnął ręką. Jego luz, czasami powalał ją na kolana. Spojrzała za szybę, gdzie sportowcy spokojnie czekali na swoją kolej. Zastanawiała się, co teraz zrobić. Obu zraniła, do obu coś czuła, obaj coś czuli do niej. Zaczynało ją to powoli przerażać.
- I co ja mam według ciebie teraz zrobić? - jęknęła. Davis uniósł brwi do góry i wypuścił, ze świstem powietrze. "Super" - skomentowała cicho pod nosem.
- Najpierw wyjdź ze szpitala. To nie jest dobre miejsce na rozmowy. - rzucił. - Nie lubię szpitali słoneczko. I prosze cię, nie rób mi tak więcej.



Odwieźli ją do domu taksówką, odprowadzili do mieszkania, a potem postanowili, że się nią zajmą. Obyło się bez kłótni i żadnych złośliwych wymian zdań. Panowała wręcz krępująca cisza, przerywana co jakiś czas prośbami mężczyzn o podanie, czy przygotowanie czegoś. Naprawdę się przejęli. Amy natomiast obserwowała wraz z Lennym, który usadowił się na jej kolanach, jak mężczyźni krzątają się po jej mieszkaniu. Wprawiało ją to w zakłopotanie.
- Chłopaki, muszę z wami porozmawiać. - oznajmiła w końcu. A myślała, że już nie będzie używała tego zwrotu w najbliższym czasie. Obydwaj oderwali się od swojej pracy i spojrzeli lekko nieobecnym wzrokiem w jej kierunku.
- Na pewno teraz? Może odpocznij jeszcze trochę. - zatroskany Serb usiadł obok niej. Uśmiechnęła się do niego. Kręcąc głową, powiedziała, że nie ma sensu tego odwlekać. Button milczał. Lenny zajęczał na jej kolanach, patrząc na nią uważnie. Chyba zbytnio przyzwyczaił się do sportowców. Podrapała go za uszami.
- Nie ulega wątpliwości, że trochę nam się to wszystko poplątało. - uśmiechnęła się niemrawo. Cisza. Zdecydowanie nie pomagali jej dzisiaj w rozmowie. Tak opornych ich nie pamiętała.
- Mamy jakieś wino? - zapytała. Stwierdziła, że jest za miękka. Button oburzył się i niemal wykrzyknął, że zwariowała. Lenny czując jak Renwick z zaskoczenia aż się skuliła, zawarczał na Brytyjczyka. Blondynka znowu go uspokoiła.
- Może porozmawiajmy o tym jutro? - ponownie zaproponował Novak. Co on się tak uparł?!
- Do jasnej cholery nie róbcie ze mnie kaleki! - wybuchła ku ich zdziwieniu. - Ja wiem, że was zraniłam i nie cofnę tego, choćbym nie wiem jak bardzo chciała. Mogę was tylko przeprosić. I mieć nadzieje, że kiedyś mi wybaczycie. - rzuciła o wiele ciszej. Pierwszy odezwał się Djokovic. Chwycił jej dłoń i uśmiechnął się, ściskając ją delikatnie. Pokiwał głową na znak, że jej wybaczył. Jenson siedział na końcu kanapy i patrzył na nich.
- Wybaczam ci Amy, nie ma w ogóle o czym mówić. Ale lepiej będzie jeżeli stąd wyjdę. - mruknął z czymś tak bolesnym w spojrzeniu, że kobieta miała łzy w oczach. Podniósł się i szybko opuścił pomieszczenie. Blondynka równie sprawnie się podniosła i pobiegła za nim, nawołując go, żeby czekał, ale nie zdążyła.
- Spokojnie. - poprosił Nole, przytulając ją w progu mieszkania. Rozpłakała się na dobre.

1 komentarz:

  1. JESTEM WŚCIEKŁA!!!!!!!!!!!
    Miałam ochotę wykopać Novaka z mieszkania albo zrzucić z dachu wieżowca. PO CO ON W OGÓLE ZOSTAł??? Powinien nie przychodzić do szpitala, nie przejmować się, zniknąć w ogóle z życia Amy!!! Jestem tak zła, bo mój biedy, słodki JB się zasmucił i najwyraźniej odpuścił...
    Sytuacja w szpitalu była przekomiczna. Nie przypuszczałam, że Button i Novak będą potrafili przebywać w swoim otoczeniu bez kłótni. A to co działo się w domu.... Mało nie posikałam się ze śmiechu. Amy była jak Kleopatra, a tenisista i Guzik robili za jej posłańców. Komiczna sytuacja. Szkoda tylko, że Jenson nie wyszedł z tego cało. Chyba uznał, że nie ma szans na siłę niczego robić... W takim razie to ja pozbędę się Novaka by JB się nie smucił!!!!

    OdpowiedzUsuń