piątek, 23 listopada 2012

Rozdział 2


Kiedy pojawiła się w domu, zastała siedzącego na kanapie Jensona, z wyrazem twarzy mówiącym „no ładnie”. W odpowiedzi na niego wzruszyła ramionami i udała się w kierunku sypialni, ale głośne chrząknięcie nakazało jej odwrót.
- To kto ci towarzyszył w tym opłakiwaniu pracy? Bo wydaje mi się, że Djokovic gra turniej i to nie u nas. – oświadczył kierowca McLarena. Aż się wzdrygnęła, słysząc jego ton. Nie lubiła gdy mówił do niej jak rodzic, który przyłapał córkę na powrocie do domu nad ranem, chociaż powinna była wrócić znacznie wcześniej. Wywoływał u niej tym potworne poczucie winy.
- Z Andym. – odparła, zsuwając buty ze stóp.
- Andy Ketchum?! – Brytyjczyk aż się zakrztusił powietrzem. Pokręcił głową z niedowierzaniem. Była śpiąca i zmęczona, dlatego pozwoliła sobie zamknąć oczy i to przemilczeć.
- A co z Nole? – jęknął. Nigdy nie potrafił zrozumieć dlaczego jego przyjaciółka nie chce się z nikim związać. I dlaczego jej relacji z Serbem nie pozwala nazwać związkiem. Novak może i był od niej młodszy, ale wydawało mu się, że jeżeli Amy tak długo się z nim spotyka to coś jest na rzeczy. Z resztą on był w nią zapatrzony jak w obrazek.
- Nole jest, no jest takim wielkim misiem przytulanką. Na co dzień. Z resztą doskonale wiesz, jaki układ był między nami.
- A ty nie mogłaś się powstrzymać przed sprawdzeniem tego całego komentatora Sky od siedmiu boleści? I szczerze wątpię w to, że Novak spotyka się z kimś oprócz ciebie. – stwierdził krytycznie Jenson. Był jedyną osobą, której blondynka pozwalała się krytycznie o niej wypowiadać, bez konsekwencji. Ceniła sobie jego zdanie. Poznali się trzy lata temu na Wimbledonie. Umówili się na kilka spotkań i naprawdę dobrze czuli się w swoim towarzystwie. Kto wie czy nie byliby razem, gdyby do Jensona nie wróciła wtedy jego narzeczona? A przynajmniej spróbowali? Wszystko stanęło jednak na przyjacielskich relacjach.
- Wcale nie. – mruknęła.
- A właśnie, że tak. O co ci kobieto chodzi? – zapytał, siadając bokiem, tak żeby móc rozmawiać z nią twarzą w twarz, a nie twarzą w profil.
- Jenson, ja nie wiem czy w ogóle kiedykolwiek będę chciała tworzyć z Djokovicem oficjalną parę. – odparła. Brytyjczyk uniósł brwi do góry. Paranoja, istna paranoja.
- No to trochę za późno się obudziłaś, bo na moje oko, to on już się zaangażował. – zaśmiał się, bez cienia wesołości.
- Ja mu nie kazałam. – mruknęła i zniknęła na schodach.


- Jeszcze raz. KERS to? – mruknął mężczyzna, kiedy wykąpana, przebrana i najedzona, dzięki jemu talentowi kucharskiemu Amy zdawała się być gotowa do nauki. No właśnie – zdawała. Daleka była bowiem od chęci do wbijania sobie tego wszystkiego do głowy i męczyli się już trzecią godzinę. Z przerwą na bitwę na poduszki, grę w Angry Birds, grę Jesnona w piłkę z Lennym (tak, w domu), ku ogólnej konsternacji Amy i sprzątaniu rozbitego przez kierowcę McLarena wazonu, który to nie przeżył spotkania z piłką i podłogą. W sumie to nie pierwsza i zapewne nie ostatnia rzecz, jaka w tym domu ucierpiała przez ten duet.
- kinetic energy recovery system – jęknęła. – No po jasną cholerę mi to?!
- Bo człowiek uczy się całe życie. – załamał się Button. Szczerze wątpił, żeby zabieg zmiany sportu, o którym pisze Renwick była pozytywna. Jej szef chce chyba puścić redakcję z torbami.
- Ile masz czasu na opanowanie tego? – zapytał wskazując na stolik pełen papierów. Nie było widać nawet skrawka blatu.
- Tydzień. – odparła z westchnięciem, zakrywając się ozdobną poduszką.
- No to życzę powodzenia. – uśmiechnął się pokrzepiająco, zakładając kurtkę.
- A ty gdzie?
- Do Woking. – odparł, całując ją na pożegnanie w policzek. Została sama.


O trzeciej jej lamenty nad samą sobą i oglądaniem wyścigów z dwóch poprzednich lat - zaczęła bowiem od najstarszych, jakie jej nagrano -  w jakże zacnym towarzystwie szkockiej przerwał dzwonek telefonu. Był dla niej jak zbawienie.
- Zgadnij gdzie mnie przenieśli. – jęknął rozpaczliwym tonem Victor. A więc on też? Co ten Hough wyprawia?
- Gorzej ode mnie nie trafisz. – bąknęła, patrząc na pędzące po torze samochody. Niby jako profesjonalna dziennikarka powinna podejść do tego na poważnie, ale na razie nie potrafiła się zebrać. Podejrzewała, że dwa ostatnie dni będzie ślęczała nad tym wszystkim, bo nagle sobie zda sprawę, że nie może tak tego zostawić.
- Czekaj, źle się wyraziłem. Jadę razem z tobą. A przy okazji zgadnij kto przejął po nas pałeczkę! Jessica. Tak Springer. Chyba się zatłukę paletką. – mruknął w swoim stylu. Teraz już kompletnie nie wiedziała co James robi. Jeszcze żeby to była dziewczyna, która mu się podobała, ale Jessica? Przecież kiedy jeszcze pracowała przy nodze, przeprowadzając wywiad z Van Persiem zapytała go czy żałuję, że w tak ważnym meczu nie strzelił gola. Ten odpowiedział, że zdobył przecież dwa. A tenis stoi w tej redakcji na bardzo wysokim poziomie. Co więc miał na celu, przenosząc ją do kompletnie nieznanego jej sportu?
- No to powodzenia. – powiedziała współczującym tonem blondynka, głaszcząc swojego psa.
- Ale nie narzekaj, będziemy mieli dwudziestu czterech najszybszych kierowców świata. Jak oglądałem, to kilka ciach się znajdzie. Na czele z tym twoim Buttonem. – rzucił zachwycony. No to może teraz wypada powiedzieć, że Victor jest gejem. Żeby nie było, że nikt nie wspominał.
- Wprost marzyłam, o zgrai napalonych kierowców wokół mnie. Mógł mnie od razu wysłać na zgrupowanie z piłkarzami. -  westchnęła zrezygnowana. Davis tylko się zaśmiał.


Czuła się jak jakaś cholerna encyklopedia, potrafiła wyrecytować wszystkie regułki z F1 których kazał się jej nauczyć, a pewnie nawet takie, których nazwy w życiu by mu do głowy nie przyszyły. Redakcja to idealne miejsce do plotkowania. Założyła się, że większość jej tygodniową absencję uznała za wyrzucenie z pracy, a zdziwione spojrzenia niektórych ją w tym utwierdziły. Najpierw udała się do swojego gabinetu. Rozłożyła nowe notatki, podłączyła laptopa i psiknęła swoimi ulubionymi perfumami. Nie było jej tylko siedem dni, a czuła się jakby pomieszczenie stało puste o wiele dłużej. Wygładziła swoją czarną sukienkę i już miała wychodzić, kiedy coś przykuło jej wzrok. Obraz. Już nawet wiedziała z jakiej galerii. Hough chyba chciał ją jeszcze bardziej wkurzyć. Nie zdziwiłaby się gdyby był robiony na zamówienie. Lewą część zajmował kort centralny Wimbledonu, a raczej jego kawałek. Dalej obraz przechodził w niezbyt wyraźny tor Silverstone. No proszę, nawet tory już dokładnie pamiętała. Pod obrazem pochylonym pismem na małej karteczce napisane było „Ładny prawda? J.”. Zacisnęła lewą pięść, wbijając sobie boleśnie paznokcie w ciało. On ją doprowadzi do szału. Zawróciła i podeszła do okna. Widok jej ukochanego miasta zawsze ją uspokajał.
- Ładny prawda? Właśnie kurna nie! – mruknęła prześmiewczym tonem. I czym ona sobie na to zasłużyła?


Tego dnia jej nerwy były na skraju wytrzymałości. Rozmowa z szefem, który traktował jej niechęć do F1 jako swoją rozrywkę, trochę ją kosztowała. Tym bardziej, że w najbliższy czwartek miała wylądować na Silverstone i dostała już nawet wytyczne z kim ma przeprowadzić wywiad. Dodatkowo wieczorem zadzwonił Novak. Pierwsze połączenie zignorowała, dzielnie próbując skupić się na czytanym artykule, ale co chwila zerkała na telefon. Bała się odebrać. Nie wiedziała dlaczego, ale się bała. Mieli zasadę, jedną z wielu – nie wydzwaniali do siebie w nieskończoność. Jeżeli teraz  nie odebrała, to zazwyczaj kiedy miała czas oddzwaniała. Ale ona nie miała odwagi odebrać, a co dopiero wybrać jego numer. Odłożyła laptopa na stolik i chwyciła iPhona. Zamiast do Serba, zadzwoniła jednak do przyjaciela.
- Nole dzwoni. – oświadczyła, bez zbędnych przywitań. Nastała chwila ciszy po drugiej stronie.
- I zamiast rozmawiać z nim, dzwonisz do mnie? – zapytał kompletnie zbity z tropu.
- Nie mogłam odebrać. – jęknęła i wytłumaczyła krótko, o co dokładnie chodzi.
- Masz wyrzuty sumienia, bo przespałaś się z Andym. Zdradziłaś go po dwóch latach waszego niby związku po raz pierwszy. Kochanie, nie masz serca z kamienia. – oświadczył spokojnie. Ponownie głucha cisza. Ich relację były jednak na tyle dobre, że nie była ona uciążliwa. Amy myślała nad słowami Jensona. Może faktycznie miał racje? Miarka się w końcu przebrała?
- To nic złego. Postanowiłaś się tylko dobrze bawić i w końcu cię dopadły. Powinnaś mu powiedzieć. – rzucił, swoim tradycyjnym spokojnym głosem, który na żywo u niejednej wywołuje dreszcze. Sama blondynka też się o tym przekonywała na początku ich znajomości.
- Nie! – niemal wykrzyknęła, podrywając się na równe nogi. Przeczesała dłonią włosy i poprawiła się mówiąc spokojniejszym tonem. Cholera wie co rozśmieszyło Buttona na tyle, że zaśmiał się cicho, w momencie w którym nie powinien.
- Nie masz wyjścia. Naważyłaś piwa to je teraz wypij. – mruknął. 

~*~
Ostrzegałam XD
Jedno jest pewne. Bardziej stawki na przyszły rok pomieszać nie mogli -.-

1 komentarz:

  1. Zgadzam się z Jensonem!! Jak się naważyło piwa, to teraz trzeba je wypić. Nie ma innego wyjścia. Swoją drogą, jestem wręcz przekonana, że ona nic do Novaka nie czuje. Button uświadomił jej, że Serb mógł się w niej zakochać i po prostu czuje się głupio wiedząc, że mogła go zranić zupełnie niechcący.
    Czekam:-)

    OdpowiedzUsuń