piątek, 14 grudnia 2012

Rozdział 4


- O Jenson, twoja nowa dziewczyna? – zapytał Hamilton, uśmiechając się głupio do wspomnianego Brytyjczyka i jego towarzyszki. No ładnie, ledwo weszli na paddock już rozchodzą się ploty. Starszy z kierowców poczuł się nawet trochę urażony. Nie należał do grupy zawodników, którzy zabierali każdą swoją dziewczynę na wyścig. Połowy w ogóle na nie nie zaprosił, a większość tej drugiej nie chciała. Savannah np. nigdy nie czuła się na tyle, żeby pojawić się w paddocku, a Melanie wprost to uwielbiała - była wiernym kibicem Buttona.
- Nie jestem jego dziewczyną. – odparła spokojnie Amy, uśmiechając się lekko do stojącego na przeciwko niej mężczyzny. Trochę rozbawił ją swoimi domysłami. Ileż to już osób brało ich za parę?
- Serio? A tak to wygląda. – stwierdził pokazując na rękę Jensona, mocno ściskającą blondynkę w talii. Jak na zawołanie spojrzeli w miejsce wskazywane przez Lewisa i odskoczyli od siebie niczym oparzeni, wywołując dziki chichot u czarnoskórego kierowcy. Button zmierzył kolegę srogim spojrzeniem, a on w odpowiedzi uniósł ręce w obronnym geście i dalej chichocząc wycofał się do tyłu.
- Lewis już taki jest. – odparł mężczyzna, stając naprzeciwko Renwick i kładąc jej ręce na ramionach. Tak naprawdę w głębi duszy nie był spokojny. Miał ochotę zapaść się pod ziemię. A przecież tyle razy towarzyszyli sobie na różnych galach i nie raz tak ją obejmował, nie przejmując się innymi.
- Mówiąc taki masz na myśli dziwny? – zapytała nadal z uśmiechem. Pokiwał głową w odpowiedzi. Idelanie dobrane słowo, on dodałby jeszcze tylko "pokręcony".
- No to z kim idziesz na pierwszy bój?
- Muszę znaleźć Raikkonena. – rzuciła z grymasem. Brytyjczyk znając wielką niechęć Fina do mediów, postanowił towarzyszyć przyjaciółce podczas wywiadu. Kto wie, może Kimi potraktuje ją ulgowo? Ostatnio - w czasach Lotusa - stał się weselszy i nawet milszy. Pierwszy znak tego, że nadchodzi koniec świata.


Tak naprawdę, po pięciu minutach rozmowy okazało się, że Brytyjczyk w ogóle nie był tutaj potrzebny. Kimi, który był wielbicielem pięknych kobiet, zgodził się na wywiad z prędkością światła, co tak zdziwiło jego szefa, że aż musiał iść się przejść po torze.
- A pójdziesz, ze mną na kolację? – odpowiada pytaniem, na pytanie i kompletnie nie na temat, bo co ma kolacja do jego stosunku do Ferrari? Amy uśmiechnęła się, kręcąc głową. Gburowatość - była na początku. "Wylewność" - jest cały czas. Fińskie przekleństwa - były gdy potknął się na schodach. Cechy babiarza - są. Brakuje jeszcze tylko lodów czekoladowych. I wódki.
- A odpowiesz mi na pytanie? – oparła brodę na ręku. Co chwila składał jej ową propozycję i wcale nie brzmiał nachalnie. W pewnym momencie nawet zaczęła się zastanawiać, jak on to robi. Jasnym było, że się z nim nie umówi, chociaż był naprawdę niczego sobie. Sam Raikkonen też chyba sobie lekko żartował.
- Nie przejdę tam, niech się pierdolą. – rzucił. Jenson zaśmiał się trochę za głośno, zwracając w końcu uwagę rozmawiającej dwójki na jego skromną osobę. Czuł się bowiem niezauważany, a kiedy chciał zostawić ich samych Amy patrzyła na niego błagającym wzrokiem.
- Tak mam napisać? – poruszyła brwiami, patrząc na Raikkonena. Ona w sumie by mogła, ale James zszedłby wtedy na zawał.
- Coś wymyślisz. To jak z tą kolacją? – zatarł ręce. Zanim jednak blondynka zdążyła cokolwiek powiedzieć, zdenerwowany już zachowaniem kolegi Button zabrał głos. Głośnym „ona jest zajęta” wprawił ich w osłupienie.


Jego wybuch przy zawodniku Lotusa przemilczała, ale kiedy na koniec dnia zbierała materiały do artykułu poświęconemu Vettelowi i jego obecnej sytuacji w niedominującym samochodzie, wyszedł trzaskając drzwiami, też się zdenerwowała. Przeprosiła blondyna, który był wyraźnie zadowolony słysząc, że dokończą to jutro i udała się za przyjacielem. Spotkała go w motohomie McLarena.
- Co ty wyprawiasz? – zapytała, siadając obok jego naburmuszonej osoby. Nie należała do osób przesadnie spokojnych. Nawet każdy następny mandat, a było ich już naprawdę wiele, denerwował ją jeszcze bardziej od poprzedniego.
- Nie widziałaś, jak cię rozbierał wzrokiem?! Toż to babiarz! – warknął, nawet na nią nie patrząc. Ze zdziwienia aż rozchyliła usta. Po pierwsze nie zauważyła, może tymczasowo oślepła, ale po drugie i najważniejsze jednocześnie - co go to do cholery obchodziło?!
- Czy ty się dobrze dzisiaj czujesz? Bo zaczynam mieć wątpliwości. – uniosła się. Od czasu kiedy zostawiła go Savannah zachowywał się w pewnych momentach co najmniej dziwnie, a dziś bił już rekordy. Kierowca wstał i objął się rękoma za szyję. Zaczął chodzić po niewielkim pomieszczeniu, niemal potykając się o własne nogi. Zaniepokojona kobieta również się podniosła i zagrodziła mu drogę. Jego wzrok był pełen sprzeczności, jakby nie do końca wiedział co miał teraz zrobić i toczył ze sobą zacięty bój. Widziała go może w takim stanie raz. Jeden jedyny raz. Dzieliło ich naprawdę niewiele centymetrów, ale nigdy wcześniej w takiej sytuacji nie było jej aż tak gorąco. Czuła jego oddech na swoim policzku, a do jej nozdrzy dotarł zapach jego perfum, który tak uwielbiała. Nie wykonywała żadnego ruchu, chociaż wiedziała, że tym samym ryzykuje ich przyjaźń. Pozwoliła mu zostać w tej pozycji. Dopiero dźwięk jej dzwoniącego telefonu, sprawił, że Brytyjczyk spojrzał w inną stronę klnąc pod nosem.
- Tak, James? – zapytała niemal drżącym głosem, odwracając się, a po chwili usłyszała kolejny głośny trzask drzwi tego dnia. Na ten dźwięk przeszły ją nieprzyjemne dreszcze.


Od tamtego incydentu unikali się jak ognia, tłumacząc to chęcią poukładania sobie sytuacji w głowie przed rozmową, ale w głębi czuli, że zamiast od razu wszystko wyjaśnić bezsensownie to odwlekają. Victor umiejętnie zajmował czymś stale Amy, żeby na torze nie myślała o tym. Gorzej było jednak z Brytyjczykiem, bo choć pracy miał sporo, nie mógł się na niej skupić. A było to do niego niepodobne, bo był przecież w dużym stopniu perfekcjonistą. Fakt, ten sezon nie układał się dla niego najlepiej, ale teraz nawet jego najmocniejsza strona, którą była praca nad oponami, zaczęła kompletnie zawodzić.
- Jenson, stało się coś? Ten twój czas… - zaczął inżynier, kiedy po kwalifikacjach wysiadał z bolidu. Był lekko zaniepokojony jego zachowaniem. Podczas tego weekendu narzekał chyba na wszystkie rodzaje problemów z oponami, jakie istniały. Bolid ślizgał mu się po torze, kręcił piruety, wypadał na pobocza...
- Normalny. Mam ci nagle w domowym GP wykręcić czas który by zostawił resztę z tyłu? Nie jestem Vettelem, a ten bolid to nie pieprzone RB7 – warknął, zdejmując kask i rzucając go na półkę. To kompletnie nie było w jego stylu. On był spokojny i opanowany, a nie wściekły na wszystkich i wszystko.
- A mówiłem, że to nie jest jego przyjaciółka? – skomentował krótko Lewis, po wyjściu przyjaciela. Tom pokręcił głową, co te baby potrafią z człowiekiem zrobić.


Ponieważ z Londynu aż tak daleko na tor nie było, a Lenny’ego nie było z kim zostawić (no chyba, że Hough byłby tak wspaniałomyślny i go przyjął, co byłoby równoznaczne z końcem świata) Amy nocowała w domu, a nie w hotelu. Wieczorem, żeby zająć sobie czymś wolny czas, postanowiła przy okazji kolejnego spaceru z labradorem, trochę pobiegać w parku. A ponieważ pies to uwielbiał i okazało się, że poranne bieganie wcale nie wykorzystało całego zasobu jego energii, to poza domem spędzili dobre trzy godziny. Kiedy do niego wrócili, tuż po wejściu po prostu padli na pierwsze, lepsze miękkie miejsce i odpoczywali. I chociaż fizycznie była potwornie zmęczona tym dniem, to psychicznie nie. Uparcie szukała innego racjonalnego wyjaśnienia zachowania Buttona, niż przychodziło jej do głowy jako pierwsze. Gdyby usłyszał, co mi przyszło na myśl, pewnie wyśmiałby mnie i nazwał jego kochaną wariatką. Kochaną…
- Zaraz się chyba zastrzelę. – jęknęła, podnosząc się powoli z kanapy. Uświadomiła sobie, że jest potwornie głodna. Zanim jednak coś spałaszuje, postanowiła udać się pod prysznic. Uznała, że chociaż perspektywa długiej kąpieli jest kusząca, miałaby za dużo wolnego czasu na rozmyślania. Kiedy w końcu znalazła się z powrotem na parterze i już miała zamiar otworzyć lodówkę, wyciągała rękę ku uchwytowi, usłyszała dźwięk oznajmiający, że otrzymała nową wiadomość.
- Litości! – ponownie zajęczała, odchylając głowę do tyłu i ruszyła do salonu w poszukiwaniu białego aparatu. Po przekopaniu całej kanapy udało się jej go zlokalizować. „Gdzie się podziewasz? Nie mogę cię znaleźć na żadnym korcie. Nole.” W pierwszej chwili nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Przecież na Miłość Boską, nie teleportuje się na Wimbledon. Co prawda daleko nie ma, ale wątpiła, czy skrupulatni panowie ochroniarze wpuszczą ją na krzywy ryj. „Nie ma mnie. Zostałam przeniesiona."Wystukała i wysłała. Nie wiedziała czy dobrze zrobiła dopisując drugie zdanie, ale wolała to zaznaczyć. Odechciało jej się jeść. Z niepokojem patrzyła na swój telefon, ale Djokovic już nie odpisał.
- Wszystko się pierdoli. – oznajmiła psu, uderzając plecami o oparcie kanapy.

3 komentarze:

  1. Haha Kimi mnie rozwalił."Nie przejdę tam, niech się pierdolą."Całkiem w jego stylu.Lewis miał nawet rację.Mam nadzieję,że Jenson się ogarnie co do swoich uczuć.To samo Amy i porozmawiają szczerze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach, tak czułam że Jenson z tą swoją gadką o tym że jest przyjacielem Amy nie jest całkowicie szczery:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam, nadrobiłam i mam ochotę Cię ucałować za te ruchome gify. Co to za cudowny facet!
    Ponad to, mam pewną teorię co do Amy i Jensona, ale na razie poskromię swoje żądze i jej nie wypowiem na głos:-)

    OdpowiedzUsuń