piątek, 29 marca 2013

Rozdział 14

Była zdecydowana. Wiedziała, że jest w domu i wiedziała, że chce to wykorzystać. Po prostu mu to powie, a co on z tym zrobi, to już inna historia. Jednak z każdym kolejnym schodkiem jej zdecydowanie malało. Kilka ostatnich stopni pokonała już w mozolnym tempie. Stanęła na przeciwko eleganckich, brązowych drzwi bez numeru. Już unosiła rękę zaciśniętą w pięść, aby do nich zapukać, jednak kilka milimetrów od drewna zatrzymała ją. Zerknęła na dzwonek, który znacznie łatwiej było by nacisnąć. Niestety, jak poinformował ją portier, w całym budynku z powodu awarii nie ma prądu. Odeszła kilka kroków. A jednak jest za miękka. Spuściła wzrok i ze łzami w oczach zaczęła zbiegać po schodach.


Biszkoptowy labrador z czerwoną obrożą biegał wesoło po jednym z londyńskich parków, goniąc niczym szczeniak za motylami. Blondynka siedziała na ławce i kryjąc wzrok za czarnymi okularami RayBan, należącymi do kierowcy McLarena, wygrzewała się na słońcu. Oczekiwała na swojego przyjaciela, który jak zwykle trochę się spóźniał. Kiedy się już pojawił, tradycyjnie zaczął ją przepraszać, po czym uśmiechnięty stwierdził, że pięknie wygląda.
- Tak, tylko patrzeć kiedy osiągnę wagę słonia. - zaśmiała się, ukazując szereg białych zębów. Mimo wszystko w końcu zaczęła się szczerze i radośnie uśmiechać. Musiała się z tym wszystkim pogodzić.
- Wyjeżdżam. - oznajmiła po chwili beztroskiej rozmowy. Victor spojrzał na nią okrągłymi jak spodki oczyma. Ledwo był w stanie wykrztusić z siebie ciche "jak to?".
- Tak będzie lepiej. Zauważyłeś jak trzymają się mnie katastrofy? Począwszy od kontuzji łokcia wykluczającej mnie na zawsze z marzeń o karierze tenisistki, przez Ben'a który zdradził mnie z najlepszą przyjaciółką, aż po tą chorą sytuację. Czas to zakończyć. Wczoraj otrzymałam potwierdzenie z Zurychu. Dostałam tam posadę. Wracam do tenisa, w końcu to moja miłość od najmłodszych lat. Narazie będę w pracowała w studio. Potem mam ogromne szanse na wyjazdy na korty. To nigdy nie będzie Tennis World, ale i to dobre. Sprzedałam mieszkanie i spłaciłam je do końca. Kupiłam całkiem fajny domek w Szwajcarii. Mam do ciebie prośbę odnośnie Shelby.
- Jaką? - zapytał, jeszcze bardziej przygnębiony i blady. Natłok informacji podziałał na niego jeszcze gorzej. Sam nie wiedział na której z nich się skupić.
- Nie stać mnie będzie na utrzymywanie jej, a chciałbym oddać ją w dobre ręce. Wiem, że pokochałeś ten samochód tak jak ja więc... - mężczyzna złapał ją za rękę, kiedy głos się jej załamał. Pokiwał głową na znak, że się zgadza. Wiedział doskonale o co jej chodzi. Odkupi ją od niej. Uśmiechnęła się do niego przez łzy, a kiedy to zobaczył mocno ją przytulił.
- A co z Buttonem? Powinien wiedzieć. - zasugerował, kiedy się uspokoiła.
- Nie jestem w stanie mu powiedzieć. Nole także. Tak będzie lepiej. Kiedy Amy Renwick raz na zawsze zniknie z ich życia. Nawet kiedy wrócę do tenisa, będę unikała jakichkolwiek kontaktów z Djokovicem po za pracą. Przede wszystkim to dla Jensona będzie najlepiej. Nie chce mieć ze mną kontaktu, to widać. - wpatrywała się w piaszczystą ścieżkę. Chciała wierzyć, że tak będzie lepiej. Bardzo chciała i powoli się do tego przekonywała. Nole był zamkniętym rozdziałem jej życia. Raz na zawsze. Rozdział związany z Buttonem z bólem i okropną trudnością starała się właśnie domknąć.
- Amy...Jak możesz mu nie powiedzieć? - Davis spojrzał na nią wzrokiem mówiącym, że źle robi. Westchnęła w odpowiedzi.
- Zrobisz jak uważasz. Ale pamiętaj, że to też jego dziecko...

KONIEC

~*~
Jeżeli ktoś jest niezadowolony z zakończenia, zapraszam tutaj we wtorek :)

Wesołych Świąt dziewczęta :)

1 komentarz:

  1. A żebyś wiedziała, że wejdę we wtorek, bo to co przeczytałam mnie nie satysfakcjonuje. :)

    OdpowiedzUsuń