piątek, 1 lutego 2013

Rozdział 7

- Lewis, naprawdę, zaraz będziecie mnie zbierać z podłogi szpachelką. – zaśmiała się blondynka, opierając ręce na biodrach. Hamilton pod tą groźbą pozwolił jej opuścić parkiet, na którym bawili się już kilkanaście piosenek. A ona dziwiła się, czemu Nicole oświadczyła partnerowi, że musi zrobić sobie przerwę i niemal odpędziła go od siebie. Siedzący przy stoliku Button powitał ją ironicznym uśmieszkiem.
- Dobra zabawa, dobrą zabawą, ale on mnie prawie do zapaści doprowadził! – oświadczyła sięgając po drinka, którego Brytyjczyk przed chwilą odstawił na stolik.
- Hej! – zaśmiał się. Amy wzruszyła ramionami w odpowiedzi.
- Chcesz, żebym umarła z pragnienia? – zapytała. Jenson pokręcił głową.


Minęła ochroniarza, który stał przed wejściem do klubu i informował nieproszonych gości, że trwa w nim zamknięta impreza, uśmiechając się do niego lekko. Założyła włosy za ucho i zamykając oczy wzięła głęboki wdech. Wyszła pooddychać świeżym powietrzem, zanim kompletnie padnie, albo zacznie się jej kręcić w głowie. Pomimo jej początkowych niechęci do tego świata, poczuła, że powoli znajduje w nim swoje miejsce. Ludzie byli szczęśliwi, z radością zawierali nowe kontakty i z, w większości, pełnymi optymizmu osobami bardzo szybko się dogadywała. Inżynier, który bez przerwy żartuje, mechanik, robiący swoim kolegom kawały i publikujący je na twitterze, kierowcy którym wcale nie uderzyła do głowy sława. Z pewnością nie brakło tu i minusów, ale jakoś przestała je zauważać. Poczuła wibrację w lewej kieszeni i ze zdziwieniem stwierdziła, że ma w niej swój telefon. Wcisnęła zieloną słuchawkę na dotykowym ekranie i powitała rozmówcę lekko rozbawionym „tak?”.
- Cześć Amy. – usłyszała. Na chwilę zaniemówiła.
- Cześć Nole. – odpowiedziała, spoglądając na swoje buty. Po chwili denerwującej ciszy po drugiej stronie postanowiła dowiedzieć się kilku rzeczy. – Dlaczego nie chcesz rozmawiać z innymi dziennikarzami z naszej gazety?
- Bo chce ci uświadomić, że nie musiałaś się przenosić. – odparł. Alkohol, który już miała we krwi dzięki Buttonowi and company, sprawił, że się roześmiała. Może i upadła nisko, ale nie na tyle, żeby robić to, o co posądzał ją Serb.
- James przeniósł mnie nie z twojego powodu, ale…w sumie to cholera wie czemu to zrobił, ale zrobił to przed naszą rozmową. I nie miało to nic wspólnego z tobą! – oświadczyła, wypowiadając ostatnie słowa trochę zbyt podniesionym tonem, bo wysoki mężczyzna pełniący rolę ochroniarza upewniał się po chwili, czy wszystko w porządku.
- I zgodziłaś się? – Djokovic wydawał się być zdziwiony.
- Tak. W sumie bardzo dobrze mi to zrobiło. – mruknęła. Ponownie zapanowała chwila ciszy, a kiedy tenisista chciał ponowne się odezwać z klubu wyparowała Nicole i poinformowała ją, że szuka jej już od dobrych dwudziestu minut.
- Novak, odezwę się po powrocie do domu, dobrze? – rzuciła blondynka, pod naporem wyczekującego wzroku Scherzinger.
- Jasne. – usłyszała w odpowiedzi i rozłączyła się.
- Wracamy na parkiet? – zapytała nową koleżankę, a ta z uśmiechem przystała na jej propozycję.


- O Jesus, no – bąknęła w poduszkę blondynka, próbując wymacać swój dzwoniący telefon. Zanim udało jej się go odebrać, zdążył jeszcze spaść z łoskotem na ziemie i trochę ją obudzić. Ile jeszcze wytrzyma, zanim odmówi jej posłuszeństwa?
- Gdzie ty do cholery jesteś!? – pragnął dowiedzieć się Victor.
- W łóżku, a gdzie mam być? – mruknęła Amy, podnosząc się do pozycji siedzącej i rozglądając po pokoju półprzytomnym wzrokiem.
- Na dole, przy taksówce. Samolot na nas czeka kochanieńka! – oświadczył z nutą irytacji w głosie. Kobieta wyskoczyła z łóżka, jakby miało ją zaraz pogryźć i sama nie wiedziała co ma teraz zrobić.
- piętnaście minut. – rzuciła i rozłączyła się. Wybiegła do łazienki, zadowolona, że przynajmniej jest spakowana. Jednak potknięcie się o pustą walizkę leżącą idealnie na jej drodze uświadomiło ją w fakcie, że jednak zapomniała tego zrobić. Wyciągnęła z szafy białe spodnie, koszulę khaki i czarną skórzaną kurtkę. Wyrzuciła z torby czarne szpilki i wrzuciła wszystkie ubrania, które zabrała na ten weekend do walizki, nie dbając o to, że się pogniotą. Po wyjściu z łazienki spakowała swoją kosmetyczkę i musiała usiąść na torbie, żeby ją zamknąć. Nałożyła cienką warstwę podkładu na twarz, pomalowała rzęsy tuszem i maznęła po czarnej linii na powiece.
- Trzy minuty spóźnienia. – oświadczył otwierając drzwi od taksówki blondynce, która związywała włosy w kucyk. Pędzący za nią bagażowy wrzucił walizkę do bagażnika, ponaglany przez Davisa, który już widział ich odlatujący samolot do Londynu.
- Jak tam wczorajsza noc z naszym przystojnym kolegą Buttonem? – poruszył brwiami mężczyzna, kiedy byli już w drodze na lotnisko i oddychał spokojnie. Grunt to zachować spokój.
- Dobrze i nie machaj mi tu tak tymi brwiami, byłam grzeczna! – zapewniła, uderzając go lekko w ramie. Już ona wiedziała co mu chodziło po głowie.
- Jak można nie wykorzystać takiej szansy? Gdybym był tobą… - westchnął Victor, powodując, że Amy złapała się z uśmiechem za głowę.
- Byłbyś niegrzeczny. – dokończyła za niego, po czym zaniosła się chichotem.
- No dokładnie! – odparł niczym nie zrażony. Wiedziała, że trochę sobie też żartuje. Po chwili Renwick udało się opanować i spoważniała.
- Już na tym etapie wiem, że jeżeli coś pójdzie nie tak, nasza przyjaźń może tego nie przetrwać. Boję się zrobić cokolwiek innego. Chciałabym, ale naprawdę się boję, że spartolę jedną jedyną taką więź w moim życiu. – oparła głowę na jego ramieniu. Davis westchnął w odpowiedzi.
- Pamiętasz, jak jeszcze niedawno o nim mówiłaś? Był dla ciebie seksowny, pociągający i nie bałaś się tego głośno powiedzieć. Przyznaj, że dalej tak jest. – on nie pytał jej o zdanie, on oświadczył, że tak właśnie jest. Jej lekkie skinienie głowy było tylko formalnością.
- Więc nie denerwuj mnie, odrzucając taki kawał zajebistego faceta!


Mimo iż taka sytuacja zdarzyła się już dziesiątki razy, pierwszy raz od dawna czuła się trochę niezręcznie. Gorzej było tylko podczas ich pierwszych spotkań. Nie było jej łatwo przejść z relacji czysto przyjacielskich na coś więcej. Nawet jeżeli tego chciała.
- Ja poproszę sałatkę z ruccolą i szklankę wody mineralnej z cytryną. – uśmiechnęła się do kelnera i oddała mu kartę. Czuła się jak nastolatka na pierwszej prawdziwej randce, a to był tylko idiotyczny lunch z mężczyzną, którego znała już dwa lata. Tym razem nikt nie ochrzanił ją za ciągłe spożywanie ”zielska” i nie pozwalanie sobie na wysokokaloryczne i niezdrowe przyjemności. Button też lubił się tak odżywiać.
- James jest zadowolony ze zamiany jakiej dokonał? – Jenson próbował przerwać długą ciszę, jaka zapadła po odejściu młodego blondyna z ich zamówieniem. Cisza nie była dla nich niczym uciążliwym, czuli jednak, że warto o czymś porozmawiać, a nie wpatrywać się w okno, jak to zazwyczaj było kiedy jedli sami.
- Chyba tak. Ku własnemu i mojemu zaskoczeniu. Podobno zarząd się załamał jak usłyszał jego decyzję, ale teraz jest zadowolony. – posłała mu delikatny uśmiech, zakładając kosmyk włosów za ucho. Brytyjczyk roześmiał się cicho.
- Ty sobie wszędzie poradzisz, choćbyś miała zacząć pisać o boksie. – stwierdził.
- Nie kracz mi tu! – poprosiła, roześmiana. O boksie akurat nie bardzo miała ochotę pisać. Atmosfera się rozluźniła i wszystko powróciło na dawne tory. Całe spotkanie upłynęło im na rozmowie na lekkie i przyjemne tematy. Kiedy jednak rachunek był zapłacony, a Amy kończyła się przerwa na posiłek, Jenson chwycił obydwie jej dłonie, zanim zdążyła jakkolwiek zareagować.
- Pójdziesz ze mną na kolację? – zapytał, stosując bezpośredniość Raikkonena z Silverstone. Blondynka spojrzała na niego zdziwiona, co trochę go spłoszyło, bo poluźnił uścisk.
- Na kolację? – zapytała dla pewności. Pokiwał głową.
- I traktujemy to jako…? – przegryzła dolną wargę.
- Jako randkę. – odparł poważnie kierowca, patrząc na nią z czymś nieodgadnionym w oczach. Mieszanka pewności siebie, zachęty, nadziei.
- Pójdę. – wypaliła pewnie, chociaż dała sobie obydwie ręce uciąć, że Button czuł jak się jej właśnie te ręce trzęsą. W odpowiedzi uśmiechnął się do niej zabójczo i przed wyjściem z baru pocałował w skroń. Renwick pomachała mu jeszcze przez szybę i kiedy zniknął jej z pola widzenia złapała się za głowę. Miała ochotę się spoliczkować za swoje tchórzostwo i niezdecydowanie przy nim. Zamiast tego jednak chwyciła swoją sporą pomarańczową torbę i ruszyła z powrotem do redakcji.

~*~
Przepraszam, że kazałam wam tyle czekać i nie dawałam znaku życia, ale mój komputer stał niewzruszony przez trzy tygodnie i nie miał zamiaru się włączyć. Dopiero czwarty informatyk potrafił coś z nim zrobić -.-
Postaram się nadrobić jak najszybciej zaległości :)
A w najbliższym czasie dodać coś na Rolling.
Czy wy też cieszycie się jak głupie, od czasu kiedy zaczęły się prezentacje bolidów? ;D

1 komentarz:

  1. Informacja na http://story-about-f1.blogspot.com/
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń