piątek, 22 marca 2013

Rozdział 13


Wyszła z gabinetu z teczką w ręku. Nie trzasnęła nimi, jak to miała w zwyczaju kiedy James ją do siebie prosił. Zamknęła je po cichu, prawie zupełnie bezgłośnie. Uśmiechnęła się niemrawo do sekretarki i ruszyła szybkim tempem, głośno stukając obcasami swoich czarnych szpilek, ze złotymi czubkami. Wszystko tak, jak zwykle. Jakby kolejny raz dał jej jakąś kompletnie pokręconą misję. Dopiero za szklanymi drzwiami zaczęła oddychać zbyt szybko, a wpatrując się w panoramę Londynu zaczęła płakać. Ileż słów w tym pokoju wyszło spod jej ręki, ile artykułów zostało napisanych, ileż pracy włożyła w tą gazetę. Stworzyła "Tennis World" od podstaw. Była jedną z pierwszych dziennikarzy tutaj. Sama zapracowała sobie na kontakty jakie ma, jakie dała gazecie. Współtworzyła ją tyle lat. A teraz jej wspaniały sen się skończył. Na (jeszcze) jej biurku leżała teczka z referencjami i wypowiedzeniem. Zarząd, który nigdy jej nie lubił, w końcu dopiął swego. Nie chcieli dać jej udziałów w gazecie. Miała je przecież otrzymać po tym sezonie tenisowym. Wiedziała, że będą z tym problemy, ale nie sądziła, że dopną swego i wyrzucą ją. Odwróciła się i rozejrzała po pomieszczeniu. Po tym miesiącu to wszystko nie będzie już do niej należało. Jej pokój zajmie ktoś inny. Nie interesowało jej to, kto będzie teraz pisał o Formule, przecież to miało być tymczasowe! Chciała wrócić po tym sezonie do tenisa! Tymczasem dopadła ją kolejna katastrofa.


Wyszła z redakcji o zupełnie normalnej porze, po drodze na parking wstąpiła do sklepu, by kupić swoje ulubione bułeczki z jabłkami, z restauracji wzięła na wynos makaron z suszonymi pomidorami, a w monopolowym zaopatrzyła się w butelkę wina i szkockiej. Obładowana zakupami zapakowała się do Mustanga i odjechała w stronę domu. Po drodze zatrzymała ją policja. Na kontrolę, bo "taki ładny Mustang rzucił im się w oczy". Miała ochotę im odpowiedzieć, żeby się pieprzyli. Zachowała jednak milczenie. Zatrzasnęła za sobą drzwi mieszkania i zostawiła szpilki na wejściu. Najpierw ukucnęła przy blacie by przywitać się z psem, a potem usiadła oparta o wyspę, drapiąc Lennego za uszami. Nie dbała, czy jej biała sukienka z czarnym kołnierzykiem, która zazwyczaj doprowadzała ją do szału przez łatwość z jaką można było ją pognieść, nie będzie wyglądała jak psu z gardła. Siedziała tępo wpatrując się w szafki stojące przed nią. Kiedy usłyszała swój telefon, pociągnęła za ramiączko torebki i zrzuciła ją niemal na ziemie. Swojego ukochanego Hermesa. Chyba najdroższą pojedynczą rzecz w tym domu, którą traktowała niemal z nabożeństwem. Spojrzała na ekran białego Iphona i odrzuciła połączenie od Victora. Oznaczało to jego wizytę w najbliższym czasie. I tak nie zamierzała otwierać. Potrzebowała pobyć chwilę w samotności. Dźwignęła się by chwycić butelkę szkockiej. Powoli ją otworzyła z zamiarem opróżnienia w pewnej części. Zamiast tego jednak, na sam zapach alkoholu zrobiło jej się niedobrze i wylądowała w łazience.
- Co do cholery? - mruknęła, lekko dysząc i opierając czoło o zimne kafelki. Lenny szczeknął trzy razy, siedząc w progu pomieszczenia. Kiedy doczłapała się do łóżka, uświadomiła sobie jedną, bardzo ważną rzecz. W tym całym zamieszaniu kompletnie straciła rachubę czasu.
- Kurwa mać. - warknęła, zakrywając oczy dłońmi. To, że zemdliło ją na zapach alkoholu to kompletnie inna sprawa. To, że spóźnia się jej okres, było dopiero rzeczą katastrofalną.


Weszła z Lennym do mieszkania, odpięła jego czerwoną skórzaną smycz i odłożyła do szuflady, na jej miejsce. Wraz z psem powlokła się do kuchni, gdzie każde z nich zajęło się swoim napojem. Blondynka usiadła przy stole z butelką wody i westchnęła. Do tej pory nie wierzyła, że straciła prace. Straciła ją, kontakt z Buttonem i jedyne na co miała ochota to sen. Kiedy nie spała, miała ochotę cały czas płakać. Naiwnie nigdy nie sądziła, że znajdzie się w takiej sytuacji. Pomogła przecież stworzyć "Tennis World", jego renomę i prestiż. Tym czasem oni z niej zrezygnowali. Do tego Button i to wszystko... Oczy miała już pełne łez, kiedy odezwał się jej telefon. Na każdy jego dźwięk sięgała po niego z nadzieją, że to Jenson. Pomyliła się jednak i tym razem. Był to numer, który jeszcze bardziej przyprawił ją o palpitacje serca.
- Kochanie coś się stało? Zaniepokoiła mnie twoja wiadomość. - usłyszała głos matki. Odparła, że tak, wstając na równe nogi i słysząc jak bije jej serce, niemal zagłuszając jej rozmówczynie.
- Muszę powiedzieć ci coś bardzo ważnego... - blondynka usiadła z powrotem na swoim miejscu i rozpłakała się do telefonu na dobre.

2 komentarze:

  1. O matko. Ależ się porobiło! Czyżby nasza bohaterka była w ciąży?O matko- tylko na tyle mnie stać! Pisz szybko kolejny, bo umrę z oczekiwania.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooooooooł. Jestem w szoku. A to oznacza, że takiego zwrotu się nie spodziewałam. Strata pracy to jedno, ale ciąża??? Bo jestem prawie przekonana, że będzie dziecko i wydaje mi się, że nawet wiem z kim...
    FunnyK

    OdpowiedzUsuń